Złotoryja. Szkoła produkowała fałszywe papiery

To już kolejne zawiadomienie. Przed wakacjami nauczyciele i rodzice uczniów zaczęli gremialnie zgłaszać prokuraturze, że padli ofiarą oszustwa. Omotani przez dyrektorkę na podstawie fałszywych zaświadczeń wystawianych przez szkołę brali dla niej kredyty: czasem 100 tys. zł, czasem 250 tys. zł, bywało, że i 600 tys. zł. W proceder może być wciągniętych setka osób, a wyłudzona kwota to ok. 10 mln zł. Rok temu dyrektorka przestała spłacać raty, a do pożyczkobiorców banki wysłały komorników, którzy zajęli im konta i majątki. Wtedy ludzie przejrzeli na oczy.
Od pół roku prokuratury w Złotoryi i Legnicy prowadzą śledztwa dotyczące wyłudzeń oraz łamania praw pracowniczych w złotoryjskiej szkole.
Pani Monika, jedna z pokrzywdzonych, wciąż dokonuje szokujących odkryć. Ktoś sprefabrykował protokoły z nigdy niezwołanych walnych zgromadzeń członków stowarzyszenia prowadzącego szkołę i na tej podstawie dokonał rejestracji zarządu w Krajowym Rejestrze Sądowym.
W sądowych aktach nauczycielka znalazła wiele innych podrobionych dokumentów – w tym ewidentnie sfałszowaną umowę o pracę, według której szkoła płaciła jej co miesiąc 3,5 tys. zł brutto pensji (w rzeczywistości zarabiała 936 zł brutto). Jest też np. lewe zaświadczenie z okresowych badań lekarskich, na które dyrektorka w ciągu 5 lat pracy nigdy jej nie kierowała.
Stowarzyszenie ukrywało, że poza subwencją oświatową pobiera czesne od rodziców – nie dokonało obowiązkowego w takich sytuacjach wpisu do rejestru przedsiębiorców. I tak dalej.
Aż nieprawdopodobne, że przez tyle lat ani starostwo, które kontroluje stowarzyszenia, ani wydział oświaty urzędu miejskiego nie widziały tych nieprawidłowości.