Tragedia rozegrała się w sobotę, 27 maja. Józef K., mieszkaniec Krzywej, kawaler, pracujący jako robotnik w zakładzie metalurgicznym, wybrał się tego dnia do Legnicy. Pił alkohol z kolegami. Wieczorem wsiadł w pociąg i dojechał nim do Okmian. Tutaj wysiadł. Do Krzywej postanowił dojść pieszo. Ruchliwą drogą krajową nr 94 szedł, zataczając się, prawie dwie godziny.
Około godz. 22 kierujący hyundaiem pony rozpoczął wymijanie auta ciężarowego. Gdy wjechał na prawy pas, nagle zauważył idącego środkiem mężczyznę. Odbił więc w prawo, a potem w lewo, by nie przejechać pieszego. Auto wypadło z jezdni i uderzyło w słup potężnego banera reklamowego. Odbiło się od niego i wpadło dachem na potężne drzewo.
Gdy strażacy przybyli na miejsce, rozbite auto znajdowało się w rowie, na poboczu drogi. Wewnątrz było uwięzionych dwóch mężczyzn. Aby ich uwolnić, ratownicy musieli wycinać dach. Trzeba było odciąć też dopływ gazu, by nie doszło do wybuchu.
Przyjechało pogotowie i lekarz stwierdził śmierć pasażera. Kierowca jeszcze żył. Strażacy wyciągnęli go z samochodu na specjalnych noszach. Zmarł podczas reanimacji w karetce, w drodze do szpitala.
Sprawca wypadku, Józef K., nawet się nie odwrócił, zataczając się poszedł do domu. Zatrzymał się natomiast kierowca ciężarówki. Natychmiast podbiegł do rozbitego samochodu osobowego, by pomóc ofiarom. To on zadzwonił po pogotowie i straż pożarną.
- Po chwili zatrzymał się także samochód osobowy - mówi Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka legnickiej Prokuratury Okręgowej. - Wysiedli z niego kobieta i mężczyzna. Kierowca ciężarówki poprosił ich, by zatrzymali pijanego pieszego.
Najpierw pobiegła za Józefem K. pasażerka bmw. Dogoniła go, ale pijany mężczyzna coś odburknął, odepchnął kobietę i poszedł dalej. Na pomoc pobiegł mąż kobiety. Mężczyźni zaczęli się szarpać. Józef K. okazał się silniejszy i odszedł. Gdy na miejsce wypadku przyjechała policja, ustaliła rysopis pijanego pieszego (miał na sobie żółtą koszulę). Policjanci zatrzymali go, gdy dochodził do Krzywej. Wydmuchał w alkomat ponad trzy promile alkoholu. Dwie godziny później miał w organizmie jeszcze ponad 2,7 promila.
Biegły powołany przez prokuraturę jednoznacznie stwierdził, że winnym spowodowania wypadku jest Józef K. Przed wszystkim powinien iść poboczem. I to po przeciwnej stronie jezdni. Wówczas widziałby nadjeżdżający samochód osobowy. Według biegłego auto, w którym zginęli wuj z bratankiem, jechało ok. 90 km/h, czyli zgodnie z przepisami. Była noc, a pieszy nie miał kamizelki odblaskowej. Kierowca zobaczył go w odległości około 20 metrów. Jedyną szansą na uniknięcie uderzenia było nagłe skręcenie kierownicy. Józef K. nie został nawet draśnięty.
- Twierdzi, że nie pamięta tego wypadku - mówi prokurator Liliana Łukasiewicz. - Zeznania świadków są jednoznaczne. To jego zachowanie na drodze doprowadziło do tej tragedii.
Dlatego, co jest bardzo rzadkie, prokuratura oskarżyła pieszego o spowodowanie pod wpływem alkoholu wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Biegły stwierdził, że nie miał podczas wypadku ograniczonej poczytalności.
Sąd nie zgodził się na areszt, więc odpowiada z wolnej stopy.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?